Nowy produkt Apple’a za każdym razem budzi falę emocji. Czytając wczorajsze komentarze towarzyszące premierze iPada nie mogłem się nadziwić, że krytycy nie nauczyli się jeszcze prostej zasady: produkty Apple krytyce się nie poddają. A to dlatego, że bynajmniej nie racjonalne argumenty za i przeciw są ich istotą.
Mogliśmy się wczoraj naczytać mnóstwa kwęknięć – na przykład że iPad tak naprawdę w niczym nie jest lepszy od prostego i tańszego netbooka. Że do czytania eKsiążek dużo lepiej nadaje się czytnik eBooków wyposażony w ekran oparty na technologii eInk (najprościej mówiąc, to ekran, który nie świeci nam w oczy, jak monitor LCD, a w taki wyposażony jest iPad, lecz tworzy na białej powierzchni czarne znaczki pigmentu, funkcjonując jak druk i nie męcząc oczu. Za to oferuje tylko obraz czarno-biały). Że nie nadaje się do grania. Że nikt nie będzie z niego korzystał jako z przenośnego biura, bo wszyscy mają już przecież smartphony, które doskonale się w tej roli sprawdzają.
Otóż już dawno minęły czasy, w których projektanci śnili o urządzeniu do wszystkiego. Jak wywiedli kiedyś Al i Laura Ries w książce „Tryumf i klęska dot.comów”, urządzenia do wszystkiego, są do niczego. Natura nigdy nie zbudowała motylo-słonia, stworzyła zaś kilka gatunków słoni i kilkaset gatunków motyli. I tak samo jest z elektronicznymi gadżetami. Jesteśmy skazani na funkcjonowanie w keyring culture, kulturze obwieszania się kolejnymi urządzeniami. A dlaczego?
Dlatego, że istnieją ludzie tacy, jak Steve Jobs, geniusze sprzedawania gadżetów, którzy doskonale wiedzą, czego potrzebujemy. A co ważniejsze, co się nam podoba.
Każdy, kto próbował surfować po sieci przy pomocy smartphone’a, wie że nie ma w tym nic komfortowego. Nauczyliśmy się oglądać strony www w kolorze, w pełnym rozmiarze, na wygodnych monitorach. Chcąc przenieść to doświadczenie w wymiar mobilny, stwierdziliśmy, że smartphone nie wystarcza. Po prostu, większy ekran jest bliższy naszemu treningowi kulturowemu, który przyzwyczaił nas do oglądania książek w formie kodeksów (czyli dwustronnie drukowanych, przewracanych kartek zamkniętych w okładkę) i obrazów w dużej skali (malowideł, ekranów TV itp.). Jobs odkrył fakt oczywisty – że iPad jest bliższy temu doświadczeniu niż tyci wyświetlacz telefonu.
Tak, nowe urządzenie Apple’a nie będzie dobrym czytnikiem eKsiążek, bo świeci nam w oczy. Ale żaden czytnik eKsiążek nie dostarczy nam wyuczonej już dobrze satysfakcji płynącej z oglądania cyfrowego faksymile pięknie złamanego czasopisma, które wygląda dokładnie jak na papierze. iPad nie będzie czytnikiem eKsiążek, lecz właśnie z honorami zajął pustą niszę czytników eCzasopism. Kto się zastanawia nad przyszłością prasy drukowanej, właśnie otrzymał odpowiedź.
Tak, iPad nie będzie przenośnym biurem. Bo nie do tego służy. Wszyscy rozwiązaliśmy już sobie ten problem, z wysiłkiem synchronizujemy zawartość naszych smartphone’ów z biurkowymi komputerami i zęby nas bolą na samą myśl o migrowaniu tego wszystkiego do kolejnego urządzenia.
Tak, iPad nie będzie służył do grania. Owszem, da się na nim w coś pograć, tak jak w coś można pograć na telefonie. Ale do grania służą konsole, inny gadżet.
Owszem, iPad obsłuży Książki, dostarczy aplikacji biurowych, będzie zawierał kilka gier, bo musi. Istotą posiadania gadżetów, o czym Jobs wie doskonale, nie jest to, że spełniają nasze potrzeby. Jest nią to, że wiemy, iż mają taką opcję. Kropka. To nam wystarczy, by czuć się dobrze (ile razy skorzystali Państwo z Worda Mobile na swoim HTC? Ja raz. Ale cieszę się, że mam taką możliwość). Najistotniejsze, że iPad nie do tego służy.
Do czego więc służy iPad? Kluczem do zrozumienia odpowiedzi na to pytanie jest cytat przywołany w książce Leandera Kahneya pt. „Być jak Steve Jobs”. Bohater tej książki w wywiadzie dla „The Wall Street Journal” z 2000 r. powiedział: „Ogromnie nas kusiło, aby wydać palmtopa, ale spojrzeliśmy na niego i powiedzieliśmy sobie: »Chwileczkę, 90 procent ludzi, którzy z czegoś takiego korzystają, chce wyciągać z nich informacje, a niekoniecznie regularnie je wprowadzać: do tego mają telefony komórkowe«”. Otóż iPad nie próbuje nadrobić zaległości Apple’a w segmencie palmtopów i tabletów. To nie ma być kolejne urządzenie do notowania czegoś, zakładania kalendarza, wpisywania weń informacji. To urządzenie do przeglądania. Do oglądania internetu za pomocą własnych palców.
Dlatego nie ma klawiatury (dostępna jest klawiatura dotykowa na ekranie – w razie gwałtownej potrzeby wpisania czegoś krótkiego. Kto próbował pisać na czymś takim, z pewnością doświadczył obcości i niezręczności takiego rozwiązania. Ja próbowałem na Microsoft Surface. Koszmarne poczucie zupełnego nieogarniania klawiatury. Jakby się próbowało chodzić w stanie nieważkości. Ot, po prostu, klawiatura na ekranie dotykowym nie dostarcza poczucia sensoryczności pisania). Zamiast tego iPad służy interfejsem dotykowym, najbardziej odpowiadającym naszemu doświadczeniu zmysłowemu w dziedzinie przeglądania, przesuwania, przewracania, kartkowania, itp. Do przeglądania jest to rozwiązanie idealne. Steve Jobs oferuje nam gadżet, który umożliwia wzięcie do ręki przeglądarki internetowej. Do innych czynności służą inne gadżety.
No dobrze. Ale czy nie wystarczyłby do tego zgrabny, nowy, lśniący i do niedawna oferujący pewien powiew blichtru netbook? W końcu można przy jego pomocy nie tylko przeglądać sieć, ale też robić mnóstwo innych rzeczy.
Netbook to urządzenie z zupełnie innej bajki: uniwersalne urządzenie w wersji light, które nie ma nic wspólnego z ideą gadżetu. A idea gadżetu polega na tym, by służył właśnie do tego, do czego służy, i do niczego więcej, a co ważniejsze – żeby był oszałamiająco fajny. Dlatego właśnie Jobs zatrudnia doskonałych designerów. Wie, że podejmując decyzję o zakupie iGadżetu z jabłuszkiem, jesteśmy skłonni odsunąć na bok wszelkie racjonalne uzasadnienia bądź przeciwwskazania, z jednego prostego powodu: bo iGadżety z jabłuszkiem po prostu szalenie, ale to szalenie się nam podobają. I to z tego poczucia czerpiemy później wszelkie racjonalizacje: wystarczy przykleić jabłuszko na laptopa i od razu się wydaje, że chodzi szybciej.
Od czego zaczął swoją wczorajszą prezentację Jobs? Czy mówił o wydajności procesora? O wielofunkcyjności? Bynajmniej. Mówił po prostu: „Pozwólcie, że go wam pokażę. Oto, jak wygląda. Tak się składa, że mam go przy sobie. O, tu. Oto, jak wygląda. Jest bardzo cienki. Pozwólcie na krótką prezentację. Jest bardzo cienki. Możecie sobie zmienić tapetę, ekran początkowy, w dowolny sposób, spersonalizować go jak tylko chcecie. Jestem pewien, że ludzie będą sobie tam wstawiać swoje zdjęcia, a my też dostarczamy kilku [tapet], możecie dać tam to, co chcecie…”. Dopiero potem pyta: „A co to urządzenie robi?”. I odpowiada sam sobie: „jest nadzwyczajne”.
Nie chodzi o pożyteczność iPada. Chodzi o jego nadzwyczajność. Do tego w istocie służy.
wreszcie glos rozsadku… az milo poczytac kogos kto na trzewo ocenia przydatnosc produktu a nie przekresla go tylko dlatego ze ma uprzedzenia wzgledem firmy..
a prawda jest taka ze kiedy iPhone wchodzil na rynek nikt nie wierzyl ze sie przyjmie… dzis KAZDA firma wypuscila juz telefon opierajacy sie na filozofii wyznaczonej przez iPhone.. i tak samo bedzie teraz..
iPad nie jest rewolucją – Microsoft prezentował własny tablet już w roku 2000. Jedyną wartą podkreślenia sprawą jest to, że Apple doskonale wykorzystał „window of opportunity” i w tym sensie nastąpi przełom na rynku tego typu urządzeń.
iPod nie iPad…
iPad, nie iPod…
Autorze, dziękuję za ciekawe i zdystansowane podejście do iPad’a – większość artukułów Osobiście urządzenie nie powala mnie na kolana z kilku przyczyn: (1) rozdzielczość 1024×768, czyli brak 16:9, a zatem filmy nie będą sprawiać takiej przyjemności, jak mogłyby; (2) brak HDMI czy USB; (3) Jobs mówi, że urządzenie wypełnia lukę pomiędzy smartfonem a netbookiem czy notebookiem – otóż nie do końca, bo kto przytomny w torbie będzie nosił iPad’a i MacBook’a, a w kieszeni iPhone’a czy iPod’a. Swoją drogą Apple podkopuje sprzedaż jednego ze swych produktów – iPod’a właśnie; (4) cena – nawet w USA mówi się, że iPad w wersji 3G jest przesadnie drogi, bo w tej cenie można zakupić przyzwoity laptop o szerszym wachlarzu zastosowań.
Ale są też zalety i Pański artykuł uzmysłowił mi jedną z nich: e-czasopisma! Dobrze jest też posiadać w dniu zakupu dostęp do niemal wszystkiego, co oferuje iTunes. Na upartego można z iPad’a zrobić urządzenie biurowe – pulpit maszyny biurowej na ekranie iPad’a za pomocą np. aplikacji Citrix’a.
Z jedną tezą się nie zgodzę. Być może ludzie Jobsa więdzą, co nam się podoba, ale na pewno nie wiedzą, czego właściwie potrzebujemy – biznes tworzy nowe potrzeby i nawet jeśli samo urządzenie to tylko gadżet z rodziny niekoniecznych, to kupi go kilkaset tysięcy Amerykanów, a lada miesiąc inne firmy wypuszczą na rynek podobne urządzenia, by uszczknąć kilka procent zysku w tym segmencie urządzeń.
Ja uważam, że iPad jako czytnik sprawdzi się świetnie. Ekran mi nie przeszkadza, podobnie jak nie przeszkadza mi ekran komputera, na którym też większość czasu spędzam na czytaniu.
Analiza iPad/czytnik tutaj http://bit.ly/9Gl1R5
Z czystej ciekawości i chęci poszerzenia wiedzy staram się przy pomocy internetu odpowiedzieć na pytanie „do czego służy iPad ?”. I nadal nie uzyskałem odpowiedzi na pytanie. Zrozumiałem sens powstania iPada ze względu raczej marketingowego ale nadal nie rozumiem sensu praktycznego. Dajmy na to że posiadam laptopa, odtwarzacz mp3, kalkulator naukowy i komórkę (to jest dokładnie to co mam na co dzień w torbie). I powiedzmy że kupił bym iPada (nie ważne jak bym to zmieścił 🙂 ). Do czego mogę go użyć ? Albo inaczej: Jeśli posiadam wspomniany wcześniej zestaw sprzętu to czy jest jakikolwiek praktyczny sens kupna iPada ?
Witam!
Odpowiedź właśnie zaprezentował nam magazyn Wired. Zapraszam serdecznie do najnowszego wpisu: http://popkulturalni.blog.onet.pl/Przyszlosc-prasy,2,ID400740662,n
iPad może być i Twój za darmo, weź udział w konkursie Toyota Bank ——> http://www.radiozet.pl/Konkursy/Wygraj-Apple-iPad
Nie ma Pan racji. 10 godzin pracy na baterii jest pożyteczne, i energooszczędne.
Laptop to nie to sam co ekran dotykowy, a i czytanie na zwykłym monitorze, laptopie, to też nie to samo.
PS
ipad będzie miał podświetlany ekran LED.
Naprawdę miło się czytało. Dziękuję