„Małe sprzątanko” to stary dobry kryminał Reginalda Hilla, który dopiero kilka dni temu, za sprawą wydawnictwa Nowa Proza ukazał się na polskim rynku. Proza to bynajmniej nienowa, ale lektura wciąż smakowita. I dowód na to, że dobra fabuła kryminalna wcale nie musi diagnozować stanu cywilizacji, toczyć się w wielkim, przegniłym mieście, cofać w czasie do przedwojnia ani epatować wymyślną makabreską.
Hill, urodzony w 1936 r. i wychowany na kryminałach Złotego Wieku, pisze bardzo tradycyjnie, ale jest to ten typ tradycjonalizmu, który okazuje się wiecznie świeży. Z jednej strony można by „Małe sprzątanko” nazwać kryminałem typu cozy – oto zbrodnia wydarza się w małym środowisku, na prowincji w północnej Anglii, gdzie wszyscy się z wszystkimi znają i wszystko wiedzą. Z drugiej strony – fabuła wymyka się temu gatunkowi: zbrodnia, koniec końców, okaże się wcale nie prowincjonalna, zaś śledztwo dotyka poważnych i niedwuznacznych spraw obyczajowych. Od początkowej lekkości czytelnik jest prowadzony coraz głębiej, a autor pozwala mu samemu zorientować się w wymiarze okropieństwa, które początkowo wydawało się błahostką, mylnym tropem, niepotrzebnym niepokojem. W małym, spokojnym środowisku ulokowała się zbrodnia, która w jakimś wymiarze dotknie wszystkich, i która znakomicie się tam czuje. Wreszcie – jest to zbrodnia o wymiarze cywilizacyjnym, choć żaden z bohaterów nie wygłosi ani jednego zdania tyrady o „dzisiejszych czasach”.
Oto zaczynamy u dentysty – na fotelu cierpi policjant śledczy Peter Pascoe, torturuje go przyjaciel, dr Jack Shorter. Rozmowa schodzi na otwarte po sąsiedzku i budzące sprzeciw starszej i kobiecej części społeczności lokalnej kino porno. Shorter wyznaje, że widział w nim dość specyficzny film, w którym aktorka zostaje pobita. Jak to dentysta, zna się na zębach i zauważa, że scena pobicia nie była, jak się mu wydaje, zamarkowana, że zęby naprawdę poleciały. Kilka dni później Shorter zostanie oskarżony o molestowanie 13-letniej Sandry, córki opiekuna lokalnego pubu, który sprawiedliwość wymierzy własnymi pięściami. Te rozłączne z pozoru sprawy, którymi zajmie się Pascoe, splotą się koniec końców w ponury finał. Autor zadba, by odbyło się to precyzyjnie i wciąga czytelnika w śledztwo (o ile ów połapie się w who is who lokalnej społeczności…).
Klasyka więc, i znakomicie napisana. Z chandlerowskim wisielczym humorem, ze znakomicie skonstruowanymi postaciami. Duet Pascoe i Dalziel to duet kanoniczny, archetypiczny wręcz: podwładny i szef, szczupły i gruby, przystojny i obleśny, wyrafinowany i rubaszny. Gliniarz i Prokurator (choć to w istocie dwóch gliniarzy). Od tamtych czasów niczego lepszego w dziedzinie kontrastowania pierwszoplanowych postaci nie wymyślono. Nie trzeba, klasyka znowu sprawdza się świetnie.
Wreszcie – czytelnik przyzwyczajony do kryminałów, w których makabrycznie zmasakrowane zwłoki rozwłóczone zostają po podłodze ponurej piwnicy albo przybite do ściany domu, odnotuje z zaskoczeniem, że praktycznie nie ma tu masakry (bo czym w porównaniu do tego, co dziś czytamy i oglądamy, są obcięte palce?). Groza nabudowywana jest w wyobraźni czytelnika raczej, niż w opisie autora. To groza dość zwykła – i jest to raczej ponura obserwacja, skoro zwykłą jawi się nam dziś groza sfilmowanego ku uciesze dewiantów sadystycznego pobicia albo krwawego wypadku w stolarni.
(Oczywiście jest też taka ewentualność, że to tylko ja tak mam, wtedy proszę o kontakt do dobrego lekarza 🙂 ).
PS. A w „Tygodniku Powszechnym” 36/2010 (jeszcze do jutra w kioskach) rozmowa Współautorki tego blogu z Mariuszem Czubajem o antropologii kryminału.
Wskocz, zajrzyj, napisz… http://www.sztukater.pl
info@sztukater.pl Czekamy właśnie na Ciebie…
Portal dla Kulturożerców poszukuje do współpracy…
Poszukujemy zapaleńców, którzy nie boją się wyrażać o kulturze, sztuce i filmie…
Zapraszamy serdecznie do udziału w konkursie zorganizowanym przez portal SZTUKATER.PL z okazji premiery filmu Scream4, 2011-04-15 (Świat). Konkurs trwa od 30 września do 31 marca 2011 roku. Więcej szczegółów na http://www.sztukater.pl
Holy concise data bmaatn. Lol!
Me and this airtcle, sitting in a tree, L-E-A-R-N-I-N-G!