Żółty pasek: „PAPIEŻ ZJADŁ ŚNIADANIE”

Medialna fascynacja prostotą gestów nowego papieża odwraca ich sens o 180 stopni. Z jednej strony szyje Franciszkowi buty celebryty, a z drugiej – sprowadza jego postawę do zbiorku „Kwiatków papieża Franciszka”. Ot, luzak.

„Papież nie przestaje szokować” – zaczynają się newsy o tym, że zadzwonił do swojego kioskarza, zapłacił za hotel czy że chodzi w normalnych (to znaczy jakich!?) butach. Nowe zjawisko domaga się newsa, a news domaga się wysokiej temperatury przekazu. Zaś w mediach popularnych domaga się czegoś jeszcze: lekkostrawności.

Media – i nie tylko media, bo przecież także ich odbiorcy – postrzegają papieża jako postać niezwykłą, przykładając doń optykę celebrytyzmu. Model fascynacji zwykłością niezwykłych mamy dobrze przećwiczony – nie tylko portale plotkarskie, ale też coraz bardziej ewoluujące w ich stronę portale informacyjne, pełne są doniesień o tym, że bogowie z pop-panteonu też doświadczają kłopotów małżeńskich, pojawiają się bez makijażu na zakupach albo mają rozstępy. Lubimy, gdy się okazuje, że ci niezwykli bywają zwyczajni, bo pozwala się nam to trochę lepiej poczuć. Ale nie działa to w drugą stronę: w naszym mniemaniu wciąż pozostają oni niezwykli, a ich zwyczajność odbieramy jako dziwaczność podgrzewającą niezdrową, plotkarską atmosferę.

Czyli z jednej strony logika mediów, które do życia potrzebują nieustannego podkręcania napięcia, a z drugiej strony logika celebrytyzmu, nieuznająca normalności za normę. Właśnie obserwujemy konflikt obu tych logik z logiką papieża Franciszka. Jego zwyczajne gesty mają służyć przywróceniu proporcji i normalności, a więc zredukowaniu napięcia. A świat zmediatyzowany braku napięcia nie znosi. W efekcie tam, gdzie Franciszek chce się zachować jak zwykły człowiek, media widzą szokowanie i dziwaczność, a w najlepszym przypadku niezwyczajność.

Tymczasem, tak to odbieram, gesty Franciszka mają fundamentalny i przełomowy sens: mają przywrócić dawno zatracone proporcje i świadomość, że Kościół jest wśród ludzi i dla ludzi. Ale sposób, w jaki są relacjonowane przez media, sprawia, że może nam z nich zostać tyle, ile nam zostało z nauczania Jana Pawła II: każdy nad Wisłą potrafi sypnąć jak z rękawa „kwiatkami Jana Pawła II”, ale zapytany o to, czego właściwie nauczał, zwykle drapie się w głowę i wymawia komunałami.

Ten problem ma jeszcze jeden poziom. Jeśli szokuje nas, że papież chodzi w butach, płaci za hotel i dzwoni do „zwykłego człowieka”, jeśli uznajemy to za tak szokujące i dziwaczne, to – jak już pytał na łamach „TP” Piotr Sikora – gdzie my jesteśmy? Jak daleko od ewangelicznego „Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich!„? (Mk 9, 35 – w najśmielszych snach nie przypuszczałem, że będę miał okazję na blogu o popkulturze cytować Biblię 🙂 ).

To wcale nie znaczy, że gesty Franciszka są niemedialne. Bo niestrudzone pokazywanie przez biskupa Rzymu, że u szczytu katolicyzmu wcale nie znajduje się monarchia, hierarchia, ceremonia i rytuał – to jest dopiero news!

5 komentarzy do “Żółty pasek: „PAPIEŻ ZJADŁ ŚNIADANIE”

  1. ~Bosa

    Celebryta bez powodu. Zupełnie jak Leopoldo Pisanello. Woody Allen już to przewidział. Z czym papież je tosty na śniadanie? Nosi dzisiaj bokserki…etc.

  2. ~filip_z_konopi

    To, że każde posunięcie papieża Franciszka jest komentowane, wynika bardziej niż z pogoni mediów za sensacją z tego, że postawa nowego papieża tak bardzo odbiega od tego, do czego przyzwyczaili nas hierarchowie katoliccy. Przykra prawda, ale prawda. Dlaczego media nie ekscytują się tym, że biskupi rozbijają się limuzynami i uwielbiają luksus? Bo to niestety u nas norma.

    A słynna teza: „kwiatki zamiast znajomości encyklik” jest, moim zdaniem, błędna. Skąd przypuszczenie, że osoby, których wiedza o Janie Pawle II zaczyna i kończy się na przysłowiowych kremówkach, czytałyby encykliki, gdyby media nie nagłaśniały zabawnych powiedzonek papieża i ciekawostek o nim? Moim zdaniem wtedy wiedza o papieżu kończyłaby się na tym, kto nim jest. Zresztą, w tych gestach czy kwiatkach też mieści się element nauczania, kto wie, czy nie najważniejszy. Nie sądzę, by jakakolwiek encyklika o wartości ubóstwa, skromności i miłości bliźniego, przyniosła lepsze efekty niż przykład, który daje Franciszek. Przykład przemawia silniej niż teoria.

    Oczekiwanie, że przeciętny katolik będzie czytał do poduszki o teologii ciała czy Bożym Miłosierdziu, jest dowodem oderwania od rzeczywistości. Już sam język tego typu dokumentów jest dla wielu barierą. Nie zapominajmy, że Chrystus nie mówił tylko ani głównie do uczonych w Piśmie, mówił do prostych ludzi – to księża i katoliccy publicyści powinni, zamiast krytykować wiernych, że nie czytają encyklik – przedstawiać te treści w przystępny sposób. Tylko szczerze wątpię, by większość proboszczów czy wikarych zgłębiała te pisma, a oni z pewnością powinni. I może z tym warto by powalczyć?

    Nie róbmy więc na siłę z katolicyzmu religii tylko dla elit, bo w założeniu taka być nie miała.

    Obejrzałam ostatnio filmik sprawdzający wiedzę Polaków nt. ewangelicznych wydarzeń związanych z Wielkanocą – to sondaż uliczny, więc wyniki nie są oczywiście miarodajne, ale warto obejrzeć: http://demotywatory.pl/4087875, żeby zdać sobie sprawę, czego można oczekiwać. Na pytanie: „kim był Barabasz”, młoda dziewczyna odpowiada, że zdradził Jezusa, a inny młody człowiek uważa, że Jezusa zdradził… „ten konfident Mojżesz”.

    Lepiej więc, zamiast zachęcać wszystkich do czytania encyklik, popularyzować podstawową wiedzę religijną, z zakresu podstawówki chyba.

  3. ~Andrzej

    Ja rano jem śniadanie-to staje się nudne media od rana nas molestują.
    Jestem przeciwny epatowaniu-zadziwić, zdumiewać; (chcieć) zafrapować, oszołomić, zaskoczyć, zaimponować,
    .Pozdrawiam

  4. ~pokolenia

    oczywiście że popularyzacja taka ma sens. Papież sam stał się gwiazdą internetu i jego gesty i powiedzenia przejdą pewnie do historii dzięki takiej ich popularyzacji.

Możliwość komentowania została wyłączona.