WRON, Wrona, Wroniec

Są takie historie, które same proszą się na świat. Są takie bajki, które muszą być opowiedziane. To było do przewidzenia, że ktoś to kiedyś zrobi, opowie baśń o tych i dla tych, którzy oczami dziecka obserwowali umierający PRL. Całe szczęście zrobił to Jacek Dukaj.

„Wroniec” to historia, która przemawia do ludzi właśnie takich jak ja albo trochę starszych. Tych, którzy pamiętają wyszczerbione kubki z logo Funduszu Wczasów Pracowniczych, Misia Uszatka, maszyny do pisania szczerzące zęby czcionek w pokojach od podłogi po sufit wypełnionych teczkami z napisem Akta, koksowniki na ulicach i Agrobiznes w telewizji. To historia dla późnych dzieci PRLu, które jak przez mgłę pamiętają pochody pierwszomajowe, migocące wszystkimi kolorami Ameryki Pewexy i smak wyrobów czekoladopodobnych. To nasze zapomniane dzieciństwo jest jak bajkowy świat, niezrozumiały, ale odbijający się czkawką warunkowych odruchów, które każą się nam cieszyć każdą pomarańczą i uważać za rozpustę zjedzenie dwóch czekoladek na raz.  Ten niepojęty świat o którym nikt nie śpiewa, nie opowiada baśni, nie tłumaczy go na zrozumiały język, w jakiś sposób nas ukształtował. I skończył się, zanim mieliśmy okazję go zrozumieć.

„Wroniec”, jak na prawdziwą bajkę przystało, jest okrutny i przerażający. Wroniec porywa w swe szpony zakrwawionego Tatusia, babcia umiera na tylnym siedzeniu samochodu, Pan Beton ginie bohatersko w walce z siłami systemu. Nikt nie mówił, że bajki są dla dzieci i zawsze dobrze się kończą.  Adaś zostaje sam ze swoją misją uratowania swojej rodziny przed Wrońcem, zszarzeniem i Maszyną. Jak prawdziwy bohater stoczy bój ze ZŁOMOTem, utknie w Kolejce, ucieknie Sukom i Milipantom, razem z U-lotką przemierzy nocne niebo, zawędruje do nory Członka, który jest jeden we wszystkich gabinetach, zejdzie do podziemia, gdzie panowie oporni Pozycjoniści trzymają Amerykę, która pomoże pokonać Wrońca.  Na koniec sam będzie musiał skonfrontować się z Wrońcem. I wygra. Ale za jaką cenę?

Bajkowy świat Jacka Dukaja ma w sobie wszystkie cechy snu. Składa się z obrazów, które znamy, ale wyolbrzymionych, spotwornianych, dziwnych. Z drugiej strony, wszystko ma tu sens, nawet bardzo głęboki sens. Dlaczego Członki chodzą tymi samymi kanałami, co Pozycjoniści? Dlaczego kartka z napisanym na maszynie imieniem ADAM otworzy Adasiowi wszystkie drzwi? Dlaczego Pan Podwójny robi wszystko dwa razy? Dlaczego Pan Oporniejszy nie może nigdy powiedzieć „tak”? Bajkowo-industrialne stwory, jak Suki, GAZ, Szpicle czy Bubeki, bajkowe krainy, jak Wieża Wrońca, wszystko to – jak na prawdziwą bajkę przystało – przemawia do odbiorcy na bardzo głębokich rejestrach. W ten świat wchodzi się jak w masło, jakby nigdy nie było naturalniejszego świata. Dukaj czaruje słowem, obrazem i dźwiękiem przekręconych wyrazów, sugestywnych  kontaminacji i skojarzeń, na które sami byśmy nie wpadli, ale gdy już je widzimy, mamy ochotę stuknąć się w czoło – dlaczego nie? Łatwość, z jaką Dukaj konstruuje świat tak, że jest on w całej swej oniryczności przekonujący i do tego komunikuje sobą głęboki przekaz, to naprawdę imponujące.  Chyba dzisiaj nikt inny tak nie potrafi.

I jest jeszcze sam sens historii Adasia, który co prawda uratuje swoją rodzinę ze szponów Wrońca, ale straci coś bardzo ważnego. Dla niego słowa stracą moc kreacyjną, pozostaną tylko słowami, a świat straci swój głęboko ukryty sens i pozostanie tylko światem szarych blokowisk i nudnej dobranocki w telewizji. To los, który chyba przytrafił się nam wszystkim, którzy pili zatrutą krew Wrońca. Nasze bajkowe, magiczne dzieciństwo straciło kolory, straciło sens, jakbyśmy obudzili się z jakiegoś ni to pięknego, ni to przerażającego snu i pamiętali tylko niepowiązane ze sobą obrazy bez znaczenia. Czy to przypadłość pokoleniowa, czy może dorastanie właśnie na tym polega? Cóż, trudno powiedzieć, każdy dorasta w jakimś historycznym momencie, a przecież gdzieś daleko czekają jeszcze zastępy innych Wrońców. Całe szczęście Jacek Dukaj zdołał dorosnąć nie przestając być dzieckiem. I w jakiś sposób nam swoją opowieścią to nasze zapomniane dzieciństwo przywraca.

2 komentarze do “WRON, Wrona, Wroniec

  1. ~Redaktor ZC

    Świetny blog i ciekawe teksty!
    Ja piszę teksty na bloga: http://zawsze-cos-zsi.blog.onet.pl/
    Jest to gazeta prowadzona przez początkujących 'dziennikarzy’- zapraszam do zajrzenia na stronę i zostawienia swojej opinii 🙂 Będzie zapewne ona dla nas cenną wskazówką w dalszym prowadzeniu bloga.

Możliwość komentowania została wyłączona.