Dla jednych jest synonimem najgorszego smaku i umysłowego prostactwa. Dla innych jest jedyną znaną, oswojoną, a niekiedy i dostępną formą kultury. Dla jednych jest przaśną ludyczną hucpą, dla innych – źródłem emocji, przeżyć i tematów do rozmów. Dla jednych jest stratą czasu, dla innych – najlepszym sposobem na spędzanie czasu.
A my jesteśmy święcie przekonani, że nawet wyrafinowany erudyta przynajmniej od czasu do czasu zasiada do konsumpcji kultury popularnej i bynajmniej nie doznaje z tego powodu poczucia niesmaku. Tak samo, jak konsumenta kultury popularnej wzrusza aria „Nessun Dorma” Pucciniego, choćby śpiewana przez Paula Pottsa na scenie programu „Britain’s Got Talent”.
Bo czy na przykład „Casablanca” jest dziełem kultury wysokiej, czy książkowym przykładem kultury popularnej? Mówiąc o „muzyce klasycznej” błądzimy myślami wokół Bacha czy Monteverdiego, a wystarczy przestawić szyk i powiedzieć „klasyczna muzyka”, by w uszach zabrzmieli „The Beatles”, „Pink Floyd” czy choćby „Perfect”. A czy gdy wirtuoz violi da gamba Jordi Savall wydaje płyty „The Best of…”, to mamy do czynienia z wzorcem kultury wysokiej czy popularnej?
Nie w wyznaczaniu linii demarkacyjnych i budowaniu podziałów droga.
Kultura popularna, mówiąc najprościej, jest tym, co powstaje po umasowieniu i przetworzeniu wątków nie tyle kultury wysokiej, co Kultury jako takiej. Kultura popularna musi operować uproszczeniem, stereotypem, musi na nowo ożywiać te same opowieści, ubierając je w coraz to nowe kostiumy. Ale właśnie przez to skupia się w niej jak w soczewce właśnie owa Kultura – czyli wszystko to, kim jesteśmy, jak myślimy, co nam w głowach siedzi. Stereotyp nazywany jest inaczej kliszą. I słusznie, bo odbija się na nim sposób naszego myślenia. I daje się też ona prześwietlić.
Tym właśnie zajmujemy się na blogu. Prześwietlamy, rozszyfrowywujemy, doczytujemy się, interpretujemy na nowo. Ze zdrowym dystansem, ale bez niezdrowej wyższości. Nie bez ironii, ale bez wybrzydzania. Po pierwsze dlatego, że w kulturę popularną zanurzeni jesteśmy wszyscy, na dobre i na złe.
Po drugie dlatego, że bywa ona naprawdę smakowita.