Zapach świeżej pościeli, miękkie światło nocnej lampki, głos mamy, pluszowy miś w objęciach. A z drugiej strony okrutny świat, w którym sieroty błąkają się po ciemnym lesie, a czarownica płonie w piecu. W baśniach Braci Grimm, tych okropnych historiach rodem z Miasteczka Twin Peaks czy horrorów Wesa Cravena, krew leje się obficie, a śmierć, cierpienie, ból, starość i samotność są stale obecne. Co nam, dorosłym, wydaje się zupełnie „nie dla dzieci”. Jak każdym przejawem nieokiełznanej podświadomości, bajkami zainteresowała się psychoanaliza, która lubuje się w okropnościach i uwielbia zagłębiać się w najciemniejsze zakamarki naszej psychiki, dokonując raz to genialnych odkryć, raz to kuriozalnych nadinterpretacji.
Bruno Bettelheim, psychoanalityk i psycholog znany z opisu doświadczenia obozu koncentracyjnego (sam zresztą więzień Dachau i Buchenwaldu) oraz stanów psychotycznych u dzieci, wziął pod lupę klasyczne baśnie. Bo – jak stwierdził – kryją one wiele mrocznych jak stumilowy las sekretów, przemawiają „zapomnianym językiem” archetypów i nieświadomości zbiorowej. Baśń – jak mit – ma wiele płaszczyzn. Na zewnątrz to dzieło literackie, które bawi piękną formą, zajmuje wyobraźnię. Ale baśnie przemawiają też do dziecięcej podświadomości, miotanej na kolejnych etapach rozwoju różnymi problemami: poczuciem opuszczenia (kiedy dziecko coraz częściej zostawiane samo czuje się porzucone przez rodziców, którzy do tej pory poświęcali mu cały swój czas), zazdrością o rodzeństwo, niezrozumieniem własnego ciała i własnych emocji, zależnością, strachem przed światem, brakiem poczucia bezpieczeństwa. Z takimi właśnie – chociaż podanymi nie wprost – problemami muszą radzić sobie baśniowi bohaterowie.
Jednak nie o proste analogie chodzi. Według Bettelheima świat bajek jest głęboko symboliczny, a więc i wieloznaczny. I tak głęboki sen (Śpiącej Królewny) lub śmierć oznaczać może w bajce przemianę. Transformacje fizyczne (na przykład w zwierzęta) mogą oznaczać przemiany psychiczne lub ukazywać różne elementy psychiki. Wiele postaci może w sumie dać jedną postać na wielu etapach rozwoju. Bajka nie daje prostych rozwiązań, raczej pomaga zrozumieć niezrozumiałe stany psychiczne, daje możliwość zidentyfikowania się z bohaterem przeżywającym analogiczne emocje. Emocje często dla dziecka przerażające.
Weźmy Kopciuszka. Traci kochającą matkę, którą zastępuje niedobra macocha, przeznaczająca swoją pasierbicę do najbrudniejszych prac. Do tego złe siostry, które pójdą na bal same, a później spróbują zagarnąć dla siebie księcia. Bajka ta nieść może pocieszenie dla dzieci przeżywających rozczarowanie wymaganiami samodzielności, jakie stawiają przed nimi rodzice. Emocje Kopciuszka, który traci dobrą matkę, a trafia pod opiekę złej macochy, są doskonale zrozumiałe dla dziecka przeżywającego głęboko fakt, że dobra matka, która do tej pory była na każde zawołanie, zaczyna wymagać. Emocje związane z siostrami Kopciuszka też są znajome: to zazdrość, złość, złośliwość wobec rodzeństwa. Jednak to Kopciuszek okazuje się najpiękniejszy i najbardziej wart miłości księcia. Z resztą w baśniach to zwykle najmłodszy i najsłabszy brat pokonuje smoka i zdobywa rękę królewny.
Nie ma więc co być zazdrosnym o starsze rodzeństwo, któremu na więcej się pozwala (na przykład pójść na bal), bo to ostatecznie Kopciuszek osiąga to, czego nie udało się rodzeństwu. Z pożałowania godnego położenia Kopciuszkowi również udaje się wyjść – a to dzięki pomocy wróżki i księcia. Samotność i złość związaną z oddzieleniem od rodziców da się przezwyciężyć, budując relacje z innymi ludźmi, relacje społeczne.
Psychoanaliza to tylko (albo aż) teoria. Można ją akceptować, albo nie. Daje jednak interesujące pole do zabaw interpretacyjnych, pozawala przychylniejszym okiem popatrzyć na odsądzone od czci i wiary ludowe baśnie. Ale co Freud, Jung, czy Bettelheim powiedzieliby o współczesnych bajkach? Eksperyment czas zacząć…
Shrek to paskudny, zielony ogr, którego wszyscy się boją. Żyje w bagiennej samotni, gdzie raptem zostaje postawiony w wyjątkowo irytującej sytuacji: na jego bagnie schronienia szukają uchodźcy ze świata bajek, „normalni inaczej”: wróżki, trzy świnki, przebrany za babcię wilk i Pinokio, zesłani na banicję przez złego lorda Farquada. Walcząc o prawo do samotności, Shrek podejmuje się uwolnić królewnę dla lorda z kompleksami. Samo uwolnienie czekającej na księcia z bajki piękności okazuje się całkiem proste. Ale relacja z królewną – nie do końca. Bo Fiona wraz z zachodem słońca zaczyna się dziwnie zachowywać. Ucieka i ukrywa się. Okazuje się, że w dzieciństwie ktoś rzucił na nią urok i co noc zamienia się okropnego potwora.
Ile tu typowo bajkowych motywów: przemiana w potwora, zły czar, podróż pełna przygód, smok, księżniczka… Najbardziej ewidentny – czyli metamorfozę w potwora – można interpretować jako brak akceptacji własnej osoby, również własnego ciała. W Fionie koegzystują dwie Fiony: piękna królewna i okropny, zielony potwór. Księżniczka jest nieszczęśliwa, marzy o chwili, gdy pocałunek prawdziwej miłości uwolni ją od przekleństwa. Jak podpowiada Bettelheim, dzieci, odczuwając negatywne emocje, często czują się winne, złe i niegodne. Źródłem problemów z samoakceptacją może być też samo ciało, postrzegane jako „potworne” – niezrozumiałe, nieczyste, otoczone tabu. Fiona pozostanie nieszczęśliwa, póki nie dojrzeje do akceptacji zarówno siebie, jak i drugiego człowieka (albo ogra), póki nie porzuci marzenia o doskonałości. Pocałunek prawdziwej miłości wyzwala Fionę od złego czaru – ale, paradoksalnie, okazuje się że jest ona nie człowiekiem, lecz ogrem. To już jednak nie ma znaczenia. Jest szczęśliwa taką, jaka jest.
Co innego Shrek. On w pełni akceptuje swoją ogrzą naturę, kocha być ogrem ze wszystkimi przyległościami, takimi jak bekanie czy drapanie po tyłku. Nie przejmuje się, że wszyscy na jego widok ostrzą widły. Żyjąc samotnie, jest szczęśliwy. Ale stan beztroskiej autarkii nie trwa długo. Musi się zmierzyć nie tylko ze smokiem, ale – co ważniejsze dla jego rozwoju – z innymi stworzeniami, z którymi, żeby zrealizować cel, musi wejść w relacje, podjąć współpracę. A wreszcie – przekroczyć siebie.
Ogrza natura Shreka może być symbolem id, egoistycznych i aspołecznych popędów egzekwujących swoje prawo do istnienia strasznym rykiem. Problemem Shreka jest jego aspołeczność. Skoro innym nie podoba się to, jaki jest – tym gorzej dla innych. Taka postawa jednak kryje głębokie kompleksy. Shrek cierpi, bo inni oceniają go, nic o nim nie wiedząc. Ale sam, wiecznie nabzdyczony, wysyła sygnał „nie podchodź”. Żeby zrozumieć, co tak naprawdę czuje do Fiony, musi wziąć w karby własne popędy, zrezygnować z bezpiecznej samotności, dostosować się. Czyli, jakby to ujął psychoanalityk, poddać się mocy socjalizującego superego.
„Nowoczesne” bajki – jak Shrek właśnie – przyciągają również dorosłą widownię. Psychoanalitycy pewnie zwietrzyliby tu wielką, ogólnospołeczną regresję. Tymczasem rozwiązanie może być prostsze. Bo bajki z jednej strony przyciągają literacką formą, a z drugiej – treścią sięgającą w psychikę odbiorcy. Dzięki swej formie nowoczesne bajki strawne są również dla dorosłych: animacja 3D lub zapierające dech efekty specjalne, intertekstualność, humor i wartka akcja atrakcyjne są zarówno dla dzieci, jak i rodziców. A przecież brak samoakceptacji, trudności w kontaktach społecznych czy strach przed światem to problemy także dorosłych.
A poza tym, kto powiedział, że dojrzewanie kończy się, kiedy przestajemy spać z pluszowym misiem i stwierdzamy, że nie ma żadnej Baby Jagi?